niedziela, 29 czerwca 2014

15.

- Cześć... - W ostatniej chwili wszedł do sali i zajął miejsce obok Jasińskiej.
- Jesteś. Już myślałam, że się nie pojawisz... - Odezwała się zupełnie obojętnie, przeglądając notatki.
- Myślałaś, że wystawiłbym cię? Przecież to nasza wspólna praca. Chociaż ty nie zaczynaj, co? - Spojrzał na nią kątem oka, wyjmując z plecaka zeszyt. - Przepraszam.
- Państwo Jasińska i Keller może zaczną? - Nie zdążyła nic powiedzieć, prowadzący od razu zawołał ich na środek.

- I widzisz! Najlepsza praca w grupie! - Gdy po zakończonych zajęciach wychodzili z sali, nadal rozpierała go duma. - Nie cieszysz się?
- Cieszę! Tylko ty reagujesz jakbyś co najmniej właśnie zdał lep? - Spojrzała na niego.
- Zawsze musisz być taka? – Westchnął. - Racjonalna.
- Maks... - zatrzymała się – przepraszam.
- Za co? - Spojrzał na nią zaskoczony.
- Za to jak na początku cię traktowałam. Naprawdę dobrze mi się z tobą pracowało. Chyba nie jesteś taki zły jak zawsze myślałam.
- No roszę. Keller jednak nie gryzie. - Uśmiechnął się. - Ty masz teraz gdzieś tutaj, prawda? Lecę na górę, trzymaj się.

***

Zbierając się do pracy, otworzyła szafę, chcąc wybrać coś na dzisiaj. Jej wzrok prawie od razu padł na sukienkę kupioną z Jasińską dzień wcześniej. Wyjęła ją i przykładając do siebie spojrzała w lustro. Naprawdę jej się podobała, ale miała wątpliwości czy będzie się w niej dobrze czuła. Już chciała odwiesić ją z powrotem, ale w końcu rzuciła ją na łóżko, a z szuflady komody wyjęła czarne rajstopy.
Przejrzała się ostatni raz w lustrze i zeszła na dół. W salonie jak zwykle znalazła śniadanie. Kiedyś zawsze jedli razem. Albo ona wstawała wcześniej, albo ojciec na nią czekał. Teraz praktycznie zawsze się mijali.
- Zaraz przyniosę ci świeżą kawę. - Usłyszała z boku głos pani Jadzi.
- Dziękuję.
- Maju... nie chcę się wtrącać, ale... dzisiaj jest naprawdę zimno. Przeziębisz się.
- Mm, nic mi nie będzie. - Uśmiechnęła się. - Dziękuję.

***

- Cześć. - Zapukała w ściankę oddzielającą biuro od schodów. - Chciałam tylko powiedzieć, że jestem. Robiłeś już zamówienie?
- Co? Yy, Janek już pojechał do hurtowni... - Odpowiedział powoli.
- Paweł? - Uniosła brwi.
- Świetnie wyglądasz. - Uśmiechnął się. - Wszyscy klienci będą się za tobą oglądać.
- Proszę cię...
- No co? Wiem co mówię. Sam bym sobie... popatrzył. - Zmierzył wzrokiem jej nogi, wychylając się zza biurka.
- Paweł!
- Nic już nie mówię. - Uniósł ręce w geście poddania, patrząc za wychodzącą brunetką. - Ale... nie przebieraj się? - Zasugerował nieśmiało.
- … - Wróciła na górę i spojrzała na niego surowo. Jednak chwilę później kąciki jej ust drgnęły ku górze i z rozbawieniem pokręciła głową. - Idę na dół. 

***



Kiedy późnym popołudniem wyszła przed klub, od razu pożałowała, że nie posłuchała pani Jadzi. Poprawiła szalik i wsuwając dłonie głęboko w kieszenie płaszcza ruszyła w stronę przystanku. Miała tylko nadzieję, że przyjedzie jak najszybciej. Kilka minut później zatrzymał się obok niej samochód.
- Wsiadaj szybko! - Zduński otworzył drzwi od strony pasażera. - Wsiadaj, bo zamarzniesz! - Ponaglił ją, kiedy przez moment się zawahała.
- Dziękuję. - Uśmiechnęła się, wsiadając i zapinając pasy.
- Powiedz mi... – zaczął po chwili – jak to jest, że wcześniej nie zauważyłam, że jesteś taka ładna?
- …
- Nie patrz tak na mnie. Taka prawda. - Uśmiechnął się, wzruszając ramionami.
- … - Odwróciła twarz w stronę okna, rumieniąc się, a kąciki jej ust drgnęły delikatnie ku górze.