środa, 23 lipca 2014

18.

Kiedy mężczyzna odszedł, usiadła z powrotem na krzesełku i ukryła twarz w dłoniach. Keller usiadł obok, kładąc dłoń na jej plecach.
- Ala...
- Zostaw mnie. - Głos jej się załamał.
- Ciii... - Przygarnął ją do siebie i oparł głowę na jej głowie. - Wiesz, że nigdy nie uratujemy wszystkich.
- Ciebie naprawdę... - Urwała, kiedy spojrzała w jego oczy. - Wiem. - Przytaknęła. Chciała zarzucić mu, że to, co dzisiaj przeżyli, nie zrobiło na nim żadnego wrażenia, ale wyraz jego tęczówek mówił zupełnie coś innego.
- Chodźmy stąd. - Podniósł się. - Odwiozę cię do domu. - Objął ją ramieniem, prowadząc przez korytarz.
- Odzywałeś się do Beaty? - Zapytała, kiedy znaleźli się w samochodzie.
- Co? Nie... Cholera. Zupełnie zapomniałem przez to wszystko. Będzie wściekła, co? - Spojrzał na nią kątem oka, przekręcając jednocześnie kluczyk w stacyjce.
- Zrozumie. Nie będzie jeszcze spać. - Odwróciła wzrok w stronę okna. 

***

- Ala. Czy ty wiesz która jest godzi... - Kiedy tylko otworzyła drzwi, jej młodsza siostra stała na schodach z ręką założoną na rękę. Urwała, zauważając wchodzącego za Alicją Kellera. - Miałeś być chyba kilka godzin temu? Znowu?
- Wiem. Chodź, porozmawiamy. - Podszedł ku niej i kładąc dłoń na jej biodrze, chciał pójść z nią na górę.
- ... - Westchnęła, kierując się w końcu w stronę swojego pokoju. - Przyjechałeś teraz z Alicją. Byliście razem?
- Tak... - Przytaknął, siadając na łóżku dziewczyny.
- ... - Patrzyła na niego wzrokiem, który mówił, iż oczekuje dłuższych wyjaśnień.
- Wychodziliśmy właśnie z uczelni, kiedy potrącił tego chłopaka. Próbowaliśmy go ratować, potem pojechaliśmy do szpitala... Czekaliśmy aż skończy się operacja.
- Co? - Zmarszczyła brwi, próbując zrozumieć cokolwiek z jego chaotycznej relacji. - Maks...
- No i umarł. - Wzruszył ramionami, odwracając wzrok.
- Maks... - Usiadła obok i położyła dłoń na jego ramieniu. - To tylko zupełnie obcy człowiek... Wiesz, że u nas tak będzie zawsze.
- Wiem. - Przytaknął. Przecież jeszcze chwilę temu dokładnie to samo próbował wmówić Ali. - Nie ważne, mów co u ciebie?
- Mówiłam ci ostatnio, że kazała mi poprawić wypracowanie, nie? I dalej się czepia. Dobrze wie, że tego nie lubię, że to mi się nie przyda. Mogłaby mi to zaliczyć... Już nie mogę patrzeć na tego całego Judyma... Majka miała mi pomóc, ale ciągle pracuje... Maks! - Podniosła głos, zwracając na siebie uwagę chłopaka. - W ogóle mnie nie słuchasz. Przez cały dzień nie napisałeś nawet głupiego sms'a! Teraz przyszedłeś, po co?! Może wcale nie powinieneś tu być?!
- Może masz rację. - Podniósł się i bez ani jednego słowa więcej, wyszedł z pokoju zamykając za sobą drzwi.
Nie miał ani siły, ani ochoty zastanawiać się nad słowami, reakcją dziewczyny. Był zmęczony całym tym dniem. Chciał się już tylko położyć i zasnąć. Idąc korytarzem, zatrzymał się nagle, kiedy zdał sobie sprawę, że skądś dochodzi cichy płacz. Pchnął delikatnie uchylone drzwi tuż obok i zobaczył starszą z sióstr wtulającą się w poduszkę i starającą się zapanować nad łzami spływającymi po jej policzkach.
- Ala... - bez wahania podszedł i siadając na brzegu łóżka, zagarnął dziewczynę w swoje ramiona.
- To głupie, nie? - Wyszeptała, wtulając się w jego ciało.
- Niee... - Pogładził jej włosy. Po chwili odsunął ją od siebie. - Idź spać, jutro rano mamy zajęcia. I spróbuj o tym wszystkim już nie myśleć. I... - zawahał się jeszcze, stojąc już w drzwiach – nie obwiniaj siebie.

czwartek, 10 lipca 2014

17.

- Cześć. - Uśmiechnęła się do Zduńskiego, podchodząc do baru. - Lepiej?
- Majka... - Westchnął. - Wiedziałem, że tak będzie. Zapomnij.
- Ale...
- Pomożesz Zuzie w magazynie? - Przerwał jej od razu, zmieniając temat.
- Pomogę. - Przytaknęła niechętnie, wychodząc.
Dawno już zauważyła, że Paweł stara się unikać niektórych tematów, ucina rozmowy i wychodzi. Kiedy wczoraj zobaczyła go czekającego przed klubem wiedziała, że zdecydował się z nią porozmawiać. Zrobiło jej się jakoś cieplej na sercu. Jeżeli opowiedział jej o czymś takim, to znaczyło, że jej ufa, wie, że zachowa to tylko dla siebie i zrozumie. Długo potem jeszcze myślała o tym wszystkim. Nie spodziewała się, że może mieć za sobą krótkie i nieszczęśliwe małżeństwo. Teraz znowu wróciła do tego myślami. Czuła, że właśnie tak będzie, że będzie udawał jakby wcale nie było wczorajszej rozmowy.
- Majka! W ogóle mnie nie słuchasz. - Zuza spojrzała na nią uważnie. - W porządku?
- Taak. Zamyśliłam się, przepraszam. Co mówiłaś?
- Że chyba powinnyśmy już iść na salę. Ludzie się schodzą i Paweł znowu zacznie się wściekać...
- No tak... Chodźmy... - Odłożyła jeszcze jeden karton soku na półkę i skierowała się w stronę drzwi. Stanęła za barem, od razu zajmując się gośćmi.
- Co z ojcem? - Zapytał po chwili, nalewając piwo tuż obok niej.
- … - Wzruszyła ramionami. - Zapomnij. - Rzuciła, odchodząc w stronę jednego ze stolików.
- Majka! - Pokręcił głową, patrząc za dziewczyną.

***

- Alicja! - Nagle usłyszała za sobą wołanie Kellera. - Zaczekaj. - Dogonił ją, zatrzymując się przed nią. - Idziesz do domu? Chodź, podwiozę cię... - Skinął w kierunku parkingu.
- Co?
- No chodź, i tak jadę do was. - Położył dłoń na jej plecach, kierując ją w stronę samochodu.

Właśnie
otworzyli drzwi po obu stronach toyoty chłopaka, kiedy rozległ się za nimi pisk opon. Oboje od razu odwrócili się,  w momencie kiedy młody chłopak upadał na jezdnię, a samochód zatrzymywał się kawałek dalej, stając w poprzek drogi. Natychmiast oboje zaczęli biec w tamtą stronę. - Stój. - Chwycił za ramiona mężczyznę, który wysiadając z samochodu i powtarzając ciągle, że nie wie jak to się stało, chciał podbiec do leżącego. - Uspokój się!
- Maks, on nie oddycha! - Usłyszał za sobą przerażony głos Jasińskiej.
- Stój. - Jeszcze raz spojrzał mężczyźnie w oczy i wyjmując z kieszeni telefon, odwrócił się ku dziewczynie, zaczynającej reanimacje. - Dzwonię... - Po podaniu wszystkich koniecznych informacji i przyjęciu zgłoszenia, spojrzał z napięciem na dziewczynę, która po pierwszej serii trzydziestu uciśnięć, sprawdzała właśnie oddech.
- Nic...
- Przejmuje.
Kilka minut później rozległ się sygnał zbliżającej się karetki pogotowia ratunkowego i chwile później rannym zajęli się ratownicy. Podszedł do roztrzęsionej dziewczyny i objął ją ramieniem.
- Gdzie go zabieracie?
- Na Karową.
- Do taty... - Spojrzała na Kellera. - Pojedźmy tam...
- Ala, to nie jest... - Dobra. Chodź. - Zgodził się w końcu, patrząc w jej oczy.
Wsiadając do samochodu i przez całą drogę do szpitala nie odezwali się do siebie nawet słowem. Kiedy zatrzymał się na parkingu, od razu bez trudu poprowadziła go na chirurgię.
- Tato! - Zawołała za znikającym właśnie za rogiem Jasińskim i podbiegła do niego.
- Co ty tu robisz? - Zaskoczony spojrzał na córkę. - Co wy tu robicie? - Przeniósł spojrzenie na podchodzącego Kellera.
- Przed chwila przywieźli chłopaka z wypadku...
- Tak... Znacie go?
- Niee. Byliśmy tam... Tato, co z nim? -
Od razu wzięli go na blok. Nie wyglądało to dobrze... Przepraszam Was, muszę iść... Ala, jedź do domu.
- Odwiozę cię. - Odezwał się, kiedy Leon zniknął za drzwiami.
- Nie. Zostanę. - Odpowiedziała zdecydowana.
- Ala... To nie ma sensu. Wiesz ile to może potrwać?
- Zostanę. Ty możesz iść. - Ruszyła w głąb korytarza.
- Zaczekaj! - Poszedł za nią i po chwili usiadł na krzesełku obok, pod drzwiami sali operacyjnej.
Trzy godziny później białe drzwi otworzyły się i wyszedł z nich przyjaciel Jasińskiego. Natychmiast poderwała się, podchodząc do niego.
- Co z nim?
- Ala? Co ty tu robisz? - Zaskoczony spojrzał na dziewczynę
- Co z nim? - Powtórzyła.
- Wiesz, że nie mogę...
- Tylko czy operacja się udała.
- … - Westchnął. - Obrażenia wewnętrzne były zbyt duże, krwotok... Nic już nie mogliśmy zrobić. 

niedziela, 6 lipca 2014

16.

- Beata! Do ciebie! - Usłyszała z dołu wołanie ojca.
- Idę... - Podniosła się z łóżka, rzuciła na nie podręcznik do biologii i w końcu zbiegła na dół. Zatrzymała się spory kawałek przed otwartymi drzwiami. - Chyba miałeś po mnie przyjechać? - Spojrzała w oczy Kellerowi.
- Zostawię was. - Jasiński wyszedł z powrotem do swojego gabinetu. - Nie zaprosisz kolegi? - Obejrzał się jeszcze w ich stronę.
- To co, mogę wejść? - Zapytał po chwili. - Beata... Przepraszam, ale naprawdę nie mogłem. Napisałem ci sms'a... - Zamknął drzwi i uśmiechając się, podszedł do niej. - No proszę cię... - Przygarnął ją do siebie, muskając jej włosy.
- Chodź... - Odsunęła się i ujmując jego dłoń, zaprowadziła go na górę do swojego pokoju. Poczekała aż usiądzie na łóżku i sama usiadła obok, wtulając się od razu w jego ramiona. - Maks, powiedz tylko, że wszystko jest w porządku.
- Jest. - Przytaknął, obejmując ją z całej siły. Oparł policzek na jej głowie, patrząc pustym wzrokiem gdzieś przed siebie.
- A jak zajęcia z Alą? - Zapytała po chwili.
- Dobrze... Najlepsza praca w grupie. - Uśmiechnął się.
- Naprawdę? - Odsunęła się, spoglądając na niego. - Wiedziała, że jesteś zdolny! - Odwzajemniła uśmiech i musnęła jego usta.
- Rozmawiałyście? Beata... nie patrz tak na mnie. Źle się czuję z tym, że przeze mnie kłócisz się z własną siostrą?
- Nie przez ciebie, tylko przez jej nadopiekuńczość. - Podniosła się z łóżka. - Zrobię nam herbatę. - Zmieniła temat, kierując się od razu ku drzwiom.
Co jakiś czas wracała do tego, co wczoraj powiedziała jej Majka. Chociaż przecież to było... chore. Jak mogłaby być zazdrosna być zazdrosna o siostrę? Przecież Ala nigdy by jej czegoś takiego nie zrobiła. Nie swojej małej siostrzyczce. Tego mogła być pewna.
Zalała wrzątkiem torebki herbaty i ruszyła na górę. Postawiła kubki na stoliku i spojrzała na Kellera.
- Maks?
- … - Gwałtownie przeniósł na nią swój wzrok. - Przepraszam. Zamyśliłem się. No chodź tu... - Wyciągnął ku jej rękę. - Odpowiadałaś z tej chemii dzisiaj?
- Mhm... - Przytaknęła, opierając się o jego ramię. - Piątka.
- Pięknie. - Musnął jej skroń. - W końcu... z moimi korepetycjami nie mogło być inaczej.
- … - Pokręciła głową, uśmiechając się do siebie. - Maksa... - Zaczęła po chwili. - Przepraszam za ostatnio. Jestem zła na Alicję, a tobie się oberwało... 

***

- Arek! Zrobisz w końcu z tym porządek, czy nie?! - Podniósł głos po raz kolejny tego dnia. Po chwili podszedł do baru, za którym krzątała się Majka. - Za godzinę chcę mieć zamówienie.
- Wiem. - Westchnęła, spoglądając na Zduńskiego, który usiadł przy jednym ze stolików, który był w całości pokryty fakturami. Od samego dzisiaj na wszystkich warczał. Po chwili odebrał dzwoniący telefon. Jak się domyśliła ze strzępków rozmowy, które usłyszała, rozmawiał z Piotrkiem, który tylko jeszcze bardziej zdenerwował go swoimi propozycjami.
Po dłuższym czasie ruszyła w jego kierunku.
- Skończyłam. - Położyła przed nim kartkę z przygotowanym zamówieniem i usiadła naprzeciwko. - Paweł... - Zaczęła niepewnie. - Odkąd zaczęłam tu pracę cały czas wysłuchujesz mojego marudzenia. Może... mogę się odwdzięczyć? Co się dzieje? Czemu od rana jesteś taki wściekły, co?
- Majka! - Podniósł głos, odkładając fakturę. Dopiero po chwili patrzenia w jej twarz westchnął, kręcąc głową. - Przepraszam. Przepraszam cię, ale... nie chcę o tym rozmawiać, okej? Po prostu mam zły dzień. - Pozbierał papiery i zniknął na schodach na górę.

***

- Dobranoc! - Zawołała w stronę Zawadzkiego, zamykającego magazyn i skierowała się do wyjścia. Zatrzymała się zaraz za drzwiami, gdy dostrzegła Pawła opierającego się o barierkę.
- Przejdziemy się? - Skinął głową, w stronę parku na przeciwko.
- ... - Uśmiechnęła się blado i skinęła głową. - Chodź... - Ruszyła w stronę przejścia, wsuwając dłonie w kieszenie płaszcza.
Przez dłuższy czas spacerowali obok siebie w zupełnym milczeniu. Cały dzień widziała jak bardzo coś go męczy i nie chciała naciskać.
- Dzisiaj jest pierwsza rocznica. - Zaczął w końcu, patrząc przed siebie. - A nie. Niedoszła rocznica. - Poprawił się zaraz. - Rok temu wzięliśmy z Asią ślub. Znaliśmy się krótko. Ale wydawało nam się w tedy, że już zawsze będziemy razem... - Przerwał na moment. - Pół roku temu się rozwiedliśmy.
- ... - Spojrzała na niego gwałtownie, jednak w ciemności dostrzegła jedynie zarys jego profilu.
- Prawie od początku miała romans ze swoim byłym. Panem profesorem. - Pokręcił głową. - W tedy myślałem o tym, że to w końcu koniec. Koniec kłótni, namawiania mnie na zmianę pracy, bo jestem tylko facetem od piwa...
- Tęsknisz za nią?
- Nie. Nie o to chodzi. - Pokręcił głową. - Ale mam już dosyć tych pytań z każdej strony, kiedy w końcu ułożę sobie życie. Piotrek dzisiaj, litując się, próbował zaprosić mnie do nich. A ja już czasami nie mogę patrzeć na to, jacy są szczęśliwi z Kingą. Mają Lenkę...
- Nie wiem co mam ci powiedzieć... - Odezwała się po chwili.
- Byle nie, że przyjdzie czas i dla mnie. I nie mam pojęcia dlaczego ci to mówię. Dobra. Chodź, bo zmarzniesz.
- Paweł... - Zatrzymała go jeszcze.
- Hmm?
- Nic. - Pokręciła po chwili głową. - Przejdźmy się jeszcze? - Posłała mu ciepły uśmiech.
- … - Bez słowa objął ją ramieniem, ruszając przed siebie.