poniedziałek, 9 lutego 2015

24.

 – Rozumiem. Beata, naprawdę, ale...
– Wiem, że się o mnie martwisz. Wiem. Ile razy o tym rozmawiałyśmy? Ale ja nie potrzebuję opieki. Wiem, że mogę do ciebie zawsze przyjść i tego potrzebuję. A Maks... Przesadziłam wtedy. Skoro byłaś pewna, że u niego jestem to kogo miałaś pytać... Przepraszam.
– Chodź tu... – Przytuliła ją mocno. – Kocham cię.
– No i tak ma być, tak? – Majka uśmiechnęła się, patrząc na przyjaciółki. – Zaraz wracam... – Zbiegła na dół by po chwili wrócić do pokoju z trzema kieliszkami i butelką wina.
– Chojnaackaa! – Beata uśmiechnęła się szeroko. – Nie poznaję cię?
– No co? – Wzruszył ramionami, stawiając wszystko na stoliku.
– Majka, ale... – Alicja od razu zaczęła protestować.
– Przestań. – Siostra weszła jej w słowo. – Też mam jutro zajęcia. Przeżyjemy.

– I jak Maks? – Ala spojrzała na Beatę, biorąc do ręki kieliszek. – W porządku?
– W porządku. Nie ma dla mnie dużo czasu, ale dobrze. Z Maksem jest... tak inaczej niż do tej pory? Sama nie wiem, ale...
– Naprawdę go kochasz co? – Majka spojrzała na dziewczynkę, na twarzy której wyraźnie malowało się szczęście.
– No... kocham. – Przyznała po chwili spuszczając wzrok.
– I jakby coś, wiesz...
– Wiem. Postawisz go do pionu. – Uśmiechnęła się do siostry. – Brakowało mi ciebie.
– Poczekajcie chwilę... – Chojnacka sięgnęła po dzwoniącą komórkę. – Halo? Czeeść... Teraz? – Spojrzała na kieliszek. – Okej, będę, nie ma problemu. Ale Paweł. Wszystko w porządku? Okej, na razie.
– Co jest?
– Nic. Za godzinę muszę być w Oazie... Paweł musi coś załatwić.

***

Wycierała właśnie świeżo umyte kufle, kiedy przed barem pojawił się Zduński i położył przed nią kopertę. Usiadł na krześle, patrząc na nią wyczekująco.
– Co to jest?
– Zobacz.
– … – Patrzyła na niego jeszcze przez chwilę i w końcu sięgnęła po kopertę. – Paweł... – Zaczęła, gdy wyjęła ze środka dwa bilety. – Co to jest?
– Bilety. Do kina. Idziemy w czwartek na 19. Dziękuję za wczoraj. I przepraszam, podobno mieliście straszny młyn i do nocy siedzieliście, a dzisiaj od rana...
– Ale... Paweł, poczekaj... zabierz mnie na spacer, na kawę... przecież to nic takiego.
– Nie podoba ci się na co? – skinął w stronę biletów.
– Podoba. – Westchnęła. – Bardzo się podoba...
– No właśnie. Dlatego nie przyjmuje odmowy. Schowaj, a ja idę po zamówienie i jadę.
– Dziękuję...

1 komentarz: