piątek, 30 sierpnia 2013

7.

I jest o to kolejna część. Mam wrażenie, że trochę o niczym, ale tak trzeba ;D


Już pierwszego dnia zostało rzucona na głęboką wodę. Był piątek, więc jak zwykle w klubie pojawiło się wieczorem całe mnóstwo osób. Wszyscy mieli ręce pełne roboty, a Maja razem z Zuzą, drugą kelnerkę, nieustannie krążyła po sali.
Jeszcze zanim nazbierało się klientów, Paweł pokazał jej co i jak, wytłumaczył najpotrzebniejsze rzeczy i przez cały wieczór starała sobie dawać radę sama i nie zawracać głowy innym, którzy i tak mieli wystarczająco dużo zajęć.
Kiedy w końcu o wpół do 2 zamykali 'Oazę', była wykończona. Jednak pomimo zmęczenia, naprawdę była zadowolona. W końcu zaczynała swoje własne życie, na własnych warunkach. Powoli stawała się samodzielna. Wychodząc z klubu, przystanęła przy barierkach, szukając w torebce telefonu. Kiedy w końcu go wyjęła, delikatny uśmiech zniknął z jej twarzy. Westchnęła odczytując informację o nieodebranych połączeniach – 11 od ojca, 2 od Alicji. Już sobie mogła wyobrazić kolejną kłótnię. Miała tylko nadzieję, że kiedy wróci do domu, nie będzie na nią czekał.
- Zmęczona? - Z zamyślenia nagle wyrwał ją głos Zduńskiego, który właśnie zamykał lokal.
- Mhm... - Przytaknęła, przywołując na twarz blady uśmiech. - Ale to nic... Naprawdę cieszę się, że mam tą pracę. Mam nadzieję, że nie było źle...
- Jak na kogoś bez żadnego doświadczenia, świetnie sobie poradziłaś. - Uśmiechnął się, chowając klucze do kieszeni.
- … - Odwzajemniła gest. - Czyli... do zobaczenia w poniedziałek?
- Mhm. - Potwierdził.
- Dobra, to ja uciekam. Cześć.
- Ale czekaj! Ty chcesz teraz wracać sama? - Zatrzymał ją, gdy chciała już odejść.
- Dam sobie radę...
- Proszę cię, nie żartuj. Jest środek nocy. Chodź, podwiozę cię. - Zaoferował się od razu, wskazując swój samochód.
- Ale, nie, naprawdę...
- Chodź, chodź. Żaden problem. - Uśmiechnął się, kładąc dłoń na jej plecach i prowadząc ją do samochodu.

- Załatwiłaś wszystko na uczelni? - Spojrzał na nią kątem oka, przerywając ciszę.
- Taak... - Przytaknęła. - Też uważasz, że zrobiłam błąd?
- Dlaczego? Nie wiem dlaczego zrezygnowałaś, ale jeżeli jesteś pewna...
- Jestem... Tutaj... - Wskazała dom.
- Tu? - Uniósł brwi, zatrzymując się. - Dlaczego ktoś mieszkający w takim domu, chce pracować w pubie?
- … - Westchnęła, odwracając wzrok.
- Dobra, nie moja sprawa. Widocznie masz powody. Przepraszam.
- Dziękuję, dobranoc. - Posłała mu uśmiech i zabierając torebkę, wysiadła z samochodu, wolnym krokiem kierując się w stronę budynku.
Tak jak miała nadzieję, wszędzie były zgaszone światła i panowała cisza. Najciszej jak mogła weszła do środka i od razu skierowała swoje kroki do pokoju na górze. Dopiero teraz poczuła jaka naprawdę jest zmęczona.
***

Poniedziałek.
Po tygodniu błogiego lenistwa powrót do nauki i ponowne wstawanie bladym świtem, dla każdego studenta, który dopiero co zdołał zebrać siły po sesji, było jak tortura. Jednak na twarzy Alicji, gdy wchodziła do budynku uczelni, malował się delikatny uśmiech.
- Cześć. - Podeszła do koleżanek stojących pod aulą wykładową i wymieniających się wrażeniami z wyjazdów.
Kilka minut później wszyscy znaleźli się w obszernej sali i zajęli miejsca. Jasińska od razy wyjęła długopis i kartki. Przez cały wykład z uwagą słuchała słów wykładowcy, skrupulatnie notując, podczas gdy jej koleżanki z zaangażowaniem o czymś plotkowały. Dopiero gdy półtorej godziny później wyszły z wykładu i wolnym krokiem kierowały się w stronę sali, gdzie miały odbyć się ćwiczenia z biologi, usłyszała o czym rozmawiały dziewczyny.
- A słyszałaś o tej nowej dziewczynie Kellera?
- Podobno strasznie młoda.
- Ile im dajecie? Pewnie za tydzień będzie następna.
- Czym w ogóle ona mogła go zainteresować?
Kiedy tylko padło nazwisko Maksa, od razu zaczęła uważnie wsłuchiwać się w rozmowę koleżanek. Doskonale zdawała sobie sprawę, że rozmawiają właśnie o Beacie. Swoje własne obawy usłyszała teraz z ust kogoś innego. Co będzie jeżeli Młoda traktuje go poważnie? A on tylko chce się zabawić? Tylko... przecież ona nie mogła nic zrobić.
***

Kilka minut po 10 Chojnacka dotarła do klubu. Za godzinę otwierali, trzeba było wszystko przygotować, posprzątać...
- Dzień dobry. - Uśmiechnęła nieśmiało, zauważając za barem Zawadzkiego, właściciela lokalu.
- Dzień dobry, dzień dobry.
- O, Majka! Chodź... - Z magazynu wyłoniła się Zuza. - Właśnie też przyszłam i od razu mnie tu wpakowali. Trzeba tu ogarnąć i powyrzucać te stare kartony, bo Paweł zaraz przywiezie towar.
- Już się przebieram i ci pomagam. - Uśmiechnęła się.
Na początku bała się, jak dogada się z ludźmi pracującymi już w 'Oazie'. Zaskoczyło ją, że od razu złapała tak dobry kontakt z drugą kelnerką, a i nie mogłam narzekać na relacje z Pawłem, który chociaż był menager, pracował tak samo jak wszyscy.
We dwójkę szybko poradziły sobie na zapleczu i mogły zająć się przygotowaniem sali na przyjęcie nowych gości.

***

Jak zwykle w poniedziałek gości nie było wiele. Zuza krzątała się po sali, a Majka stała za barem, wycierając wysokie szklanki. Zupełnie pogrążyła się w myślach. Od piątku nie rozmawiała z ojcem, chociaż cały weekend oboje spędzili w domu. Miała wrażenie, że ojciec jej unika. Tylko dlaczego? Dlatego, że zrobiła po swojemu?
- W porządku? - Z zamyślenia wyrwał ją głos Pawła, który pojawił się obok. - Od 5 minut wycierasz tę szklankę. - Uśmiechnął się.
- W porządku. - Przytaknęła od razu, sięgając po kolejną. - Zamyśliłam, się przepraszam.
- Twoja koleżanka? - Skinął w kierunku wchodzącej właśnie do klubu Jasińskiej.
- Taak... - Przytaknęła zaskoczona. - Co tu robisz? - Zwróciła się do dziewczyny, kiedy usiadła przed nią na wysokim krześle.
- Cześć, musiałam przyjść.
- Tylko... ja nie mogę...
- Spokojnie. Dobry barman wysłuchuje gości. - Uśmiechnął się i odszedł kawałek w kierunku chłopaka, który właśnie podszedł do baru.
- Co się stało? - Maja spojrzała na przyjaciółkę, - Stawiając przed nią szklankę soku.
- Beata... - Westchnęła. - Cała uczelnia już o nich mówi i zakłada się, kiedy Maks ją wymieni na nowszy model.
- Ale... co ty możesz zrobić?
- Nic. Tylko...
- To jest twoja młodsza siostrzyczka, wiem. - Uśmiechnęła się. - Która obrazi się, kiedy tylko zaczniesz jej doradzać.
- Czyli mogę tylko stać i patrzeć...
- I w razie czego wspierać. Poczekaj moment... - Wyszła zza baru, podchodząc do jednego ze stolików.
- A co u ciebie? - Alicja spojrzała na brunetkę, kiedy znowu pojawiła się przed nią.
- Ojciec się do mnie nie odzywa. - Wzruszyła ramionami.
- Ciągle w ogóle?
- Mhm. To jest bez sensu. - Pokręciła głową. - Co? - Spojrzała zaskoczona na dziewczynę, kiedy tamta zaczęła się śmiać.
- Nic, tylko... wiesz co Beata by ci powiedziała? O nim. - Kątem oka spojrzała na Pawła.
- Proszę cię! - Spojrzała na nią poważnie.
- Nie powiesz chyba, że nie jest przystojny, co?

wtorek, 27 sierpnia 2013

6. + odcinek S03E01.

No i jesteśmy już po pierwszym odcinku! I tak naprawdę nie wiem co powiedzieć. Było mnóstwo genialnych momentów - pięknych, zabawnych... Nie wiem czy mogłabym wskazać jakiś element i powiedzieć - "Nie, to mi się nie podobało". Ale patrząc na całość mimo wszystko czuję niedosyt. Nie wiem dlaczego. Może spodziewałam się czegoś więcej? Ale teraz... kiedy obejrzałam całość po raz drugi doszłam do wniosku, że czego więcej mogłam chcieć po odcinku, który miał być w środku sezonu? Za tydzień i za dwa możemy spodziewać się czegoś mocnego!

Ale przechodząc do szczegółów...
Przede wszystkich i po pierwsze! Ala i Maks! <3 Piękne sceny, wszystkie! I ta przed operacją Ordy, kiedy doskonale uzupełniali się stawiając diagnozę i po operacji - na początku małe zakłopotanie Alicji, a później przekomarzanie się jak 'za starych dobrych czasów' i przywołanie Maksa do porządku, hahaha ;D Scena w samochodzie - ten cudowny, szalony Maks! Prawie jak scena z pierwszego sezonu, kiedy szedł obok samochodu Ali opierając się na jej oknie.
- Mogę panią o coś zapytać?- Tak słucham pana.
- Chciałbym spędzić wyjątkowy wieczór, z moją wyjątkową dziewczyną, ale nie wiem co sprawi jej przyjemność.
- Może to samo co panu, no nie wiem...
- Ale wie pani, kobiety jednak są inne.
- No, ale chcą tego samego co faceci. Do widzenia.
- Wie pani, że grzebie pani w bombie, przepraszam?
Później scena łóóóżkoowa! Piękna, idealna! I potem ich rozmowa! Genialnie zagrana, spojrzenia, gesty... Doskonale widać, jak bardzo to wszystko, co zdarzyło się w Somalii (cokolwiek się zdarzyło) nie dale Maksowi spokoju, jak go gryzie. A jednocześnie nie chce, nie potrafi o tym mówić. I to zrozumienie Ali, która nie naciska, rozumie, że to nie jest łatwe... Przeglądając opinie innych, rzuciło mi się w oczy, że Ala nie powinna mówić Maksowi o Bartku, a ja uważam, że wręcz przeciwnie. Dobrze, że mu powiedziała. Kocha go, ufa mu i chce być z nim szczera. A jak Maks czułby się, gdyby za jakiś czas dowiedział się o wszystkim z plotek? Byłoby dużo gorzej! Oczywiście, zabolała go ta wiedza i nie była dla niego łatwa, ale pięknie się zachował. Nic nie powiedział, niczego to nie zmieniło, bo on też ją naprawdę kocha. Przy tej scenie prawie się pokłóciłam z dziewczynami moimi, bo one były za chwycone, bo było pięknie, a mi udzielił się smutek obojga.
Ale idąc dalej znowu piękna scena! Ojeeej!
- Chodź, chodź, chodź, zabieram cię.
- Gdzieee?
- Niedaleko.
- Jestem zmęczona, muszę do łóżka!
- A ty tylko o jednym? No chodź, nie będziesz żałowała.
- Ale serioo!
- Co?
- Muszę się pooołożyć.
- Wiem, widzę właśnie.
Kochany wariat! Swoją drogą świetne ujęcie tej sceny ;D
I pod kościołem!
- Po co tu przyjechaliśmy?
- Wziąć ślub.
- Dzisiaj?
- Za dwa tygodnie.
- Dopiero?
- Nie jestem cudotwórcą.
(…)
- Dlatego wychodziłeś dzisiaj rano?
- Tak. Dlaczego pytasz?
- Okazałam się wariatka...
- Nie obrażaj mojej przyszłej żony.
Może trochę nie tak wyobrażałam sobie reakcji Alicji na ślub, ale pięknie było!
(mam wrażenie, że za chwilę zacytuję cały odcinek... ale co tam! ;D)
I ostatnia MaksowoAlowa scena – umawianie się na kolację i... deser! Cuudne! Tylko szkoda, że plany nie wyszły...

Teraz... Beatka! UWIELBIAM! Z każdym kolejnym odcinkiem coraz bardziej lubię też Agę, której oglądanie przeze mnie miało różne etapy ;D

Po pierwsze uwielbiam jej aktualną relację z Alą! A jej teksty...
- Cieszyć się? Na cholerę ci podstarzały gówniarz. Swoją drogą myśląc o Maksie jako o 'podstarzałym gówniarzu' nie mogę! Hahaha! ;D Karo, przypomniało mi się znowu Twoja trauma! Hahahaha! ;DI dalej rozmowa dziewczyn o pacjentce:
- Może sypiał z drugą siostrą.
- Beeeaataa...
- No co, myślisz, że tylko nam się to zdarzyło?
Kocham ten fragment! I Alicja, która się zamyśliła, a jej mina jakby chciała powiedzieć „W sumie, masz rację...” Hahahaha!
A potem Beata w kawiarni i Filip! Karo, ciągle się zastanawiam, dlaczego skojarzyła Ci się z jakąś agentką... Nie czuję tego, haha!
- Przepraszam nie przestawiłem się. Filip.
- Super. Okej.
(…)
- Ja po prostu nie chcę zostać sam.
- Chryyyyste... Podryw na ofiarę losu. Świetnie! Dziękuję, ale nie jestem zainteresowana.
- Ale ja pani nie podrywam.
- To tym gorzej. Do widzenia.
Noo, cała Beatka! Jej riposty, zachowania... Uwielbiam! I mogę oglądać godzinami! Swoją drogą Filip nie jest zły... Zobaczymy co z tego dalej wyniknie. Doskonale było widać, jak Beata przejęła się rozpoznając go w przywiezionym pacjencie. Od razu zaczęła się zastanawiać, czy mogła zapobiec temu co się stało. Może kiedyś w przyszłości wyniknie z tego coś fajnego?
Ale pomiędzy tym wszystkim, była jeszcze jedna scena naszych siostrzyczek! Doskonale było widać jak bardzo Beata się zmieniła przez ten cały czas. Patrzy już na Alę i Maksa bez żadnej urazy, żalu, że to nie ona jest teraz na miejscu Szymańskiej. I to jej wzruszenie, kiedy Alicja poprosiła ją o świadkowanie... Kochana! Na pewno się nie spodziewała. Ona, która tyle nabruździła między nimi... Ale przecież:
- Bycie siostrą do czegoś zobowiązuje. No to będziesz, czy nie będziesz?
- Będę. Będę.
- Teeż cię kochaam!
Kooochaaanee! <33 Kto by pomyślał w pierwszym sezonie, że będziemy oglądać taką scenę?

A teraz daalej!
Niezastąpione Sylwia ze swoimi ripostami i pytaniami w scenie w bufecie! Genialna!
- Może jeszcze powiedziałaś mu to, leżąc z nim w łóżku?!
No jakby tam było! Hahaha!
I kolejna przezabawna scena – Orda na prochach! Wojtek Zieliński idealnie go sobie wykreował! Genialna postać!
- Bo ja bym chciał, żebyśmy byli razem. Ja tobie wybaczę, ty mi wybaczysz... Wybaczymy sobie. Spróbujemy coś zbudować... Zbudujemy coś.Od razu przypomina mi się komentarz Olci – 'Taa, chyba zamek z piasku'. Hahahahaha!
I na zakończenie – Leoś i Ela! Uwielbiam ich! (czy ja uwielbiam wszystkich?! :O )
- O, doktorze Wilecki. Pan ma ciotkę w Stanach, prawda?
- Taak.
- A ma pan ważną wizę?
- Oczywiście.
- No to jedzie pan do Stanów na staż. Cieszy się pan? Załatwione. To już wszystko, dziękuję. Widzisz Kochana, chcesz, masz.
Nie mogę przeboleć, że nie było ich więcej! Mam nadzieję, że kolejne odcinki mi to zrekompensują! I brak Jivana też!

A wymieniając wszystkie fajne rzeczy – zakochałam się w ścianie Maksa wyłożonej podkładkami pod piwo! Świetne! ;D
Szkoda tylko, że akurat w tej scenie to zauważyłam...
Do teraz mnie ciarki przechodzą... Ten wzrok Maksa – na początku jakby szok i 'Co ty tu robisz?!', a potem kiedy powiedziała o odejściu od męża 'Cholera, jednak... Co teraz...'.
Chyba przestaję się łudzić i wierzyć w idealnego Maksa!

Chcę już następny poniedziałek!!



A teraz... opowiadanie ;D


Po śniadaniu Alicja pokręciła się trochę po domu i w końcu postanowiła wpaść do Majki. Była ciekawa, czy dziewczyna rozmawiała już z ojcem i jak poszła rozmowa. Kilka razy miała okazję poznać Chojnackiego jako nadopiekuńczego ojca, starającego się kontrolować córkę prawie na każdym kroku. Chwilę po tym jak zapukała do drzwi, pojawiła się w nich brunetka.
- Czeeść. Dobrze, że przyszłaś. - Uśmiechnęła się, wpuszczając ją do środka. - Chodźmy na górę.
Prawie wchodziły już na schodu, kiedy z salonu wyszedł Chojnacki.
- O, Alicja! Mówi ci, co sobie wymyśliła? Może ty jej przemówisz do rozsądku.
- Tato, proszę...
- Yy... Rozmawiałyśmy o tym. - Przyznała. - Chciałam przekonać Majkę, że powinna skończyć licencjat, ale... widzę jaka jest pewna. Jeżeli naprawdę tego chce i będzie szczęśliwa to... niech tak zrobi.

- Dziękuję. - Spojrzała na Jasińską, zamykając drzwi swojego pokoju.
- Jestem stracona u twojego ojca. - Roześmiała się. - Czyli rozmawialiście i jest tak jak się spodziewałaś. - Po chwili spojrzała na nią poważnie.
- Mhm... - Usiadła w fotelu, podkulając nogi. - Według niego chcę sobie zniszczyć życie. W dodatku jak dowiedział się co to za praca...
- Tym akurat ja też nie jestem zachwycona.
- Przecież dam sobie radę!
- Wiem. - Uśmiechnęła się delikatnie. - Znam cię przecież. Czyli, co.... Jutro?
- Jutro. - Potwierdziła, uśmiechając się. - Wiesz czego się boję? - Odezwała się po chwili. - Że przyjdzie wrzesień, październik, a ja dalej nie będę wiedziała co dalej. Ale dobra, powiedz jak Beata... Rozmawiałyście?
- Mhm. W porządku. Chociaż to nie zmienia faktu, że się o nią martwię. Wczoraj chyba też z nim gdzieś była...
- Ala... Ty się zawsze o wszystkich martwisz. - Uśmiechnęła się. - I przeważnie nic złego się nie dzieje.
- Wiem. - Westchnęła.
- A ja... - Zaczęła niepewnie. - Ja się o nią nie boję. Ja jej... zazdroszczę?
- Maja?
- No co... Ile ja mam lat? A widziałaś tu kiedyś jakiegoś chłopaka. Nie.
- O sobie mogę powiedzieć to samo. Ale...
- Czekamy na księcia na białym koniu. O ile on istnieje. - Wstała z fotela i podeszła do okna.

***

Niechętnie otworzył oczy wyrwany ze snu dźwiękiem telefonu. Podniósł się na łokciu i rozejrzał się po pokoju, szukając urządzenia. W końcu dostrzegł je tuż obok łóżka. Na ekranie uparcie migało imię jednej z dziewczyn, z którymi się spotykał.
- Cześć Kochanie. - Odebrał, uśmiechając się. Ola była... śmiali się czasem we dwójkę, że jego etatową dziewczyną. Spotykali się prawie od początku studiów, nie licząc innych krótkich epizodów w jego życiu. Lubił ją, lubił spędzać z nią czas, ale związku z nią, jeżeli tak w ogóle można nazwać ich relację, nie traktował wcale poważniej od innych.
- Kochanie, posłuchaj mnie uważnie! - Kiedy tylko usłyszał jej głos, zrozumiał, że to wcale nie będzie miła rozmowa. Ola była wyraźnie zdenerwowana. - Na wszystko przymykałam oko i wszystko mogłam zrozumieć, ale to już jest przesada! Naprawdę robisz się żałosny! Ile ona ma lat, co?! Skąd ty ją w ogóle wziąłeś?! Bawisz się teraz w związki z dzieciakami?! Chyba nie mam ochoty się dalej z tobą widywać. Cześć! - Rozłączyła się, nie czekając w ogóle na jego odpowiedź.
Zaskoczony wszystkim co usłyszał, dopiero po chwili rzucił telefon na łóżko obok siebie i opadł na poduszki. Nie miał teraz ani siły, ani ochoty myśleć nad tym wszystkim. Po kilku minutach jego komórka zawibrowała, odzywając się krótkim sygnałem, oznaczającym odebranie sms'a. Niechętnie sięgnął po telefon i wcisnął 'otwórz'. Kąciki jego ust uniosły się delikatnie ku górze, gdy odczytał treść. Bez wahania odpisał: Ja też dziękuję. To był naprawdę miły wieczór. Do zobaczenia, odezwę się. Odłożył telefon i w końcu wstał z łóżka. Przeszedł do kuchni, sięgając po butelkę wody mineralnej. Kiedy teraz spojrzał na rozmowę z Olką trochę jaśniejszym umysłem, pomyślał, że może dziewczyna ma trochę racji. Ale przecież nie robił nic złego. Po prosu spędzał miło czas, traktując to tak samo niezobowiązująco jak wszystko inne.

***

Wyszła z uczelni i zatrzymała się na moment przed budynkiem. Załatwiła w dziekanacie wszystkie formalności i była już wolna. Jeszcze dzisiaj rano kłóciła się z ojcem, który próbował ją przekonać do swoich racji, a w zasadzie zabraniał tego co właśnie zrobiła. Z jednej strony teraz, czuła ulgę, zrobiła to, co chciała i mogła zacząć jeszcze raz, od początku. Ale z drugiej bała się, nie tylko tego co będzie, ale przede wszystkim o swoje relacje z ojcem. Czy w końcu zaakceptuje jej wybór? Czy będzie ją po prostu wspierał w jej działaniach? Po chwili otrząsając się z zamyślenia odeszła spod wydziału. W końcu jeszcze przed południem miała pojawić się w 'Oazie'.
Wchodząc jakiś czas później do klubu od razu zauważyła krzątającego się za barem Pawła. Podeszła bliżej, uśmiechając się niepewnie.
- Cześć...
- O! Cześć, dobrze, że jesteś. Majka, dobrze pamiętam?
- Tak, tak. - Przytaknęła.
- Chodź na górę. Załatwimy formalności, a potem mi pomożesz. - Uśmiechnął się, wskazując jej schody prowadzące do biura.


niedziela, 25 sierpnia 2013

5.

Dziękuję wam bardzo, za wszystkie komentarze! Bardzo, bardzo!

I przepraszam, że tak długo musieliście czekać. W końcu się udało coś naskrobać.Ale tak trochę jest eeee... ;D




Młodsza z sióstr Jasińskich ściszyła muzykę płynącą z laptopa i sięgnęła po komórkę. Po chwili zawahania, uśmiechając się do siebie, wybrała numer Maksa.
- Halo? - Po drugiej stronie, prawie od razu usłyszała głos Kellera.
- Cześć Maks. Masz dzisiaj trochę czasu?
- … - Dopiero po kilku sekundach ciszy odezwał się ponownie. - Beata! Cześć. Dzisiaj... wiesz co... jestem trochę zajęty, chyba nie dam rady. Ale jutro jestem cały twój. - Wyczuła w jego głosie, że się uśmiecha. - Napiszę ci później, o której i gdzie, okej? Muszę lecieć, paa!
- Paa... - Rozłączyła się i położyła na poduszkach. Nie miałam najmniejszego pomysłu co zrobić z dzisiejszym wieczorem i miała cichą nadzieję, że spędzi go z Kellerem. Zwłaszcza, że od poniedziałku oboje zaczynali znów naukę. Dodatkowo już za trzy miesiące czekała ją matura i wiedziała, że ojciec łatwo jej nie odpuści.
***

- Cześć Kochanie... - Chojnacki wszedł do salonu, gdzie Maja kończyła nakrywać do kolacji.
- Cześć... Pani Jadzia, przygotowała twoje ulubione danie. - Uśmiechnęła się delikatnie. W głębi serca jednak była strasznie zdenerwowana. Chciała tego wieczoru porozmawiać z ojcem o swoim planach.
- Zaraz wracam. - Rzucił i zniknął za drzwiami łazienki. Wrócił po kilku minutach i usiadł naprzeciwko córki. - Co dzisiaj robiłaś? - Zapytał, sięgając po filiżankę herbaty.
- Nic szczególnego. - Odparła, odkładając łyżeczkę, którą bawiła się nerwowo. - Ale... muszę z tobą porozmawiać, powiedzieć ci o czymś...
- Tak? - Podniósł na nią wzrok.
- … - Wzięła głęboki wdech, nie wiedząc od czego zacząć. - Chcę... nie. Rezygnuję ze studiów. - Wydusiła w końcu z siebie, uważnie obserwując jego reakcję.
- Co?! Majka, o czym ty mówisz?!
- Rezygnuję ze studiów. - Powtórzyła. - To nie jest moja bajka! Nie to chcę robić przez całe życie.
- Majka, jesteś na drugim roku dobrych studiów, a to jest jakiś szalony pomysł! Chcesz wszystko zepsuć, przez jakieś widzimisię?! Majka!
- Wiem co robię i jestem tego pewna!
- Tak? To, co chcesz robić?
- Nie wiem. - Odpowiedziała szczerze. - Ale przez ten czas chce się móc zastanowić, chcę sobie dać czas!
- Przecież to jest jakieś szaleństwo! Majka! Nie chcę nawet o tym słyszeć, rozumiesz?!
- Tato, postanowiłam już! - Wstała od stołu. - W piątek wszystko załatwię i... od piątku zaczynam pracę! - Odwróciła się, kierując w stronę schodów.
- Majka! - Zawołał za nią, jednak ona zupełnie to zignorowała.
Zatrzasnęła za sobą drzwi swojego pokoju. Położyła się na łóżku i wzięła głęboki wdech, próbując się uspokoić. Wiedziała, że tak będzie, że nie będzie mogła spokojnie porozmawiać z ojcem, spróbować przekonać go do swoich racji. Wiedziała też, że na pewno ojciec będzie próbował wykorzystać jutrzejszy dzień i przekonać ją, że robi ogromną głupotę. Ale dla niej przecież to nie była głupota, tylko szansa na szczęście. W końcu.
Podniosła się z łóżka i podeszła do okna. Usiadła na parapecie, opierając brodę na kolanach. Może i nie wiedziała jak chce spędzić resztę życia, ale była pewna jak nie chce.

***

Maks tak jak obiecał poprzedniego wieczoru, wysłał Beacie wiadomość, gdzie i o której będzie na nią czekał. Stał teraz pod jednym z Warszawskich kin i czekał na dziewczynę. Po chwili dostrzegł ją kilkanaście metrów od siebie. Kąciki jego ust delikatni drgnęły ku górze. Była zima, nie mogła założyć nic specjalnego, a jednak wyglądała... pięknie.
- Cześć. - Uśmiechnął się, patrząc jej w oczy i musnął jej policzek.
- Heej. Długo czekasz?
- Nawet jeśli, było warto... Idziemy? - Skinął w kierunku budynku.
- Mhm... - Przytaknęła, uśmiechając się do siebie. - Wybrałeś coś? - Spojrzała na plakaty, zwiastujące nowe filmy.
- Nie. Wybór należy do ciebie. - Wskazał ręką na afisze.
- To. - Prawie bez wahania wskazała zapowiedź najnowszego horroru.
- Jesteś tego pewna? - Spojrzał na nią, unosząc lekko brwi.
- Jestem. - Potwierdziła zdecydowana.


Od momentu kiedy na sali zgasły światła, a na ekranie pojawiły się pierwsze sceny filmu minęło dopiero 15 minut. Przez cały czas Jasińska próbowała stwarzać pozory, że naprawdę wybrała ten film z czystego zamiłowania do tego rodzaju kina i kolejne zdarzenia wcale jej nie przerażają. Keller co jakiś czas zerkał na nią kątem oka, obserwując jej reakcje.
- I jak? - Nachylił się ku niej.
- Świetnie... - Wydusiła z siebie.
Po chwili jednak gwałtownie odwróciła twarz od ekranu i wtuliła ją w jego ramię. Uśmiechnął się do siebie z rozbawieniem. W końcu objął ją, przytulając do siebie.
- Jeśli chcesz, możemy...
- Nie... - Zaprzeczyła od razu, podnosząc na niego wzrok.
Patrząc jej w oczy i dostrzegając w nich iskierki, które dodawały jej jeszcze większego uroku, nie mógł się powstrzymać, by jej nie pocałować. Bez wahania odwzajemniała pocałunki, przykładając dłoń do jego policzka. Dopiero po dłuższej chwili oderwała się od niego i z powrotem wtuliła w jego ramię.  

niedziela, 18 sierpnia 2013

4.

Nie wiem jakim cudem uwinęłam się tak szybko. Pewnie dlatego, że zaczęłam coś nowego - prawie zawsze tak mam ;D
Ale mówiąc prawdę nie podoba mi się ta część. Miałam wizję, którą nie do końca udało się mi się przelać w treść.


- Maju! - Usłyszała dochodzący z dołu głos gosposi. - Masz gościa.
Natychmiast poderwała się z miejsca i zbiegła na dół. Będąc w połowie schodów, zauważyła stojącą na dole Alicję. Zatrzymała się, uśmiechając.
- Czeeść, choodź! - Gestem dłoni zaprosiła ją na górę.
- Nie przeszkadzam?
- Ala - spojrzała na nią poważnie – nie wkurzaj mnie. Siadaj.
- Co robisz? - Zajrzała do włączonego laptopa Chojnackiej. - Ogłoszenia...
- Najpierw chcę znaleźć prace. Zawsze jakiś argument dla ojca... - Uśmiechnęła się niepewnie. - Zobacz to... - Wskazała jedno.
- Kelnerka w klubie? Przecież to nie jest praca dla ciebie. - Jasińska przeniosła spojrzenie na przyjaciółkę po przeczytaniu treści ogłoszenia.
- Dlaczego nie? - Wzruszyła ramionami. - Dam sobie radę. Wiesz, że bez doświadczenia nie znajdę nic innego. Muszę tam zajrzeć, zanim ktoś mnie wyprzedzi.
- Ojciec nie będzie zadowolony. - Spojrzała na nią kątem oka.
- Nie pomagasz. - Uśmiechnęła się. - Dobra, to teraz mów co jest. Widzę przecież, że coś jest nie tak. - Dodała, kiedy dziewczyna nie odpowiedziała.
- Beata. - Westchnęła i powoli zaczęła opowiadać o ich rozmowie, o Kellerze... - Wiem, że chce być samowystarczalna, zawsze taka była, z resztą wiesz. A ja po prostu nie chcę, żeby się w coś wpakowała.
- Wiem i ona też wie. Za jakiś czas jej przejdzie jak zawsze. A teraz... - urwała na moment, patrząc na dziewczynę i wzięła głęboki wdech – masz ochotę na spacer?
- Spacer?
- Mhm. - Przytaknęła, a skinieniem głowy wskazała na ekran komputera.
- Chcesz tam iść teraz?!
- A dlaczego nie? Boję się, oczywiście, że się boję, ale muszę i chcę.
- Jaka ty jesteś uparta. - Pokręciła głową. - Pójdę z tobą. Muszę przecież zobaczyć, gdzie masz pracować. - Uśmiechnęła się.

Prawie bez problemów odnalazły odpowiedni lokal. Majka zatrzymała się kilka kroków przed drzwiami, podnosząc wzrok na czerwony szyld "Oaza".
- Poczekać tutaj? - Ala spojrzała na nią kątem oka.
- Mm... - Pokręciła głową. - Chodź! - Odpowiedziała i pchnęła ciężkie drzwi.
Weszły do środka, rozglądając się ciekawe po wnętrzu urządzonym w ciepłych kolorach. Za barem krzątała się jakaś dziewczyna, a po drugiej stronie siedział młody blondyn i przeglądał jakieś dokumenty. Przy stolikach na sali siedziało na razie zaledwie kilka osób. Maja ruszyła przodem, podchodząc do baru.
- Dzień dobry. - Odezwała się niepewnie. - Ja w sprawie ogłoszenia o pracę. - Wyjaśniła, patrząc na blondynkę.
- Czyli do mnie. - Chłopak uśmiechnął się i zeskoczył z wysokiego krzesła, podchodząc do niej. - Paweł Zduński. - Wyciągnął do niej rękę. - Jestem tu menagerem.
- Maja Chojnacka. - Uśmiechnęła się niepewnie.
- Chodź, usiądziemy i porozmawiamy spokojnie. - Wskazał stolik w rogu sali. - A więc chcesz dla nas pracować... Zanim cokolwiek powiesz... wiesz, że ta praca nie zawsze jest przyjemna i pracując na druga zmianę, kończymy w nocy?
- Wiem. Nie ma z tym problemu. - Przytaknęła. - Ale ja naprawdę potrzebuję tej pracy. - Pokrótce i nieśmiało wyjaśniła swoją sytuację i zapewniła, że chociaż nie ma doświadczenia, da z siebie wszystko, żeby nie zawieść.
- Okej... w takim razie poczekaj moment. - Posłał jej ciepłe spojrzenie, wstał z pufy i odszedł w kierunku mężczyzny ustawiającego coś z innym chłopakiem po drugiej stronie sali. Widziała jak przez chwilę rozmawiają, patrząc na nią kątem oka. Po chwili Paweł wrócił ku niej i z powrotem usiadł naprzeciwko. - Więc... jeśli nadal jesteś tego pewna, to... witam na pokładzie. - Uśmiechnął się.
- Naprawdę?
- Naprawdę. Dzisiaj jest wtorek... przyjdź w piątek przed południem, podpiszesz umowę i zobaczysz co z czym i jak. A teraz chodź, poznasz jeszcze tylko szefa, resztę załogi i nie będę cię zatrzymać, bo twoja koleżanka się zanudzi. - Uśmiechnął się, spoglądając na Alę siedzącą przy barze.
Kilka minut później podeszli razem do Jasińskiej. Kąciki ust Alicji od razu uniosły się ku górze, kiedy zauważyła uśmiech malujący się na twarzy przyjaciółki.
- I co? - Spojrzała na nią pytająco.
- Ma tą pracę. - Zduński odezwał się, przechodząc za bar. - Nie można przecież przegapić pracownika z takim zapałem. - Uśmiechnął się. - Paweł. - Podał dłoń szatynce.
- Alicja.
- Dziękuję jeszcze raz. Naprawdę. - Spojrzała na chłopaka.
- Twoja zasługa, że mnie przekonałaś. - Roześmiał się. - Widzimy się w piątek, tak?
- Tak. Cześć.

- I co, zadowolona? - Alicja spojrzał na nią, kiedy znalazły się przed klubem.
- Mhm. - Uśmiechnęła się szeroko. - I zaskoczona, że tak szybko, tak łatwo... Gdyby wszystko mogło takie być.
- Ojciec, co? Kiedy mu powiesz?
- Nie wiem... Dzisiaj, jutro? Zobaczę jak wyjdzie... W każdym razie, w piątek idę na uczelnię, a potem tutaj. I zaczynam nowe życie.
Wierzyła, że skoro udało się z pracą, to wszystko się ułoży. Idąc do klubu, nie obiecywała sobie zbyt wiele. Przecież nie miała żadnego doświadczenia, a tutaj... od razu się udało. Na samą myśl na jej twarzy pojawiał się uśmiech. Jeszcze musiała odwiedzić uczelnię i przede wszystkim porozmawiać z ojcem. Przed piątkiem. Musiała go przekonać, że wie co robi, a wiedziała, że to nie będzie proste.
***

Kiedy pożegnała się z Majką pod jej domem, wróciła do siebie. Zaparzyła sobie gorącej herbaty i zniknęła w swoim pokoju. Położyła się na łóżku, biorąc do ręki książkę pożyczoną kilka dni wcześniej od Chojnackiej. Minęło zaledwie kilka minut, kiedy drzwi delikatnie się uchyliły i w progu pojawiła się Beata.
- Mogę?
- Chodź. - Usiadła po turecku i odłożyła książkę.
- … - Bez słowa usiadła w fotelu pod ścianą. Dopiero po chwili podniosła wzrok na siostrę. - Ala... rozumiem, że nie lubisz Maksa, ale... mam poczucie, że to jest świetny człowiek i jest naprawdę fajnie.
- Beata, pamiętam co było trzy tygodnie temu. Martwię się o ciebie, nie chcę żebyś znowu oberwała.
- Wiem. Ala wiem. Od zawsze starałaś się mną opiekować i naprawdę jest ci za to wdzięczna, ale... zaufaj mi, że nie zrobię nic głupiego. Dzięki tobie... Nie powinnam wcześniej mówić tego wszystkiego. - Po chwili przeniosła się na łóżko i przytuliła Alicję z całej siły. - Kocham cię siostrzyczko. 


piątek, 16 sierpnia 2013

3.

Dzisiaj wraz z kolejną częścią troszkę 'ogłoszeń parafialnych' ;D

Na początku chciałam Wam baaardzo podziękować! Dziękuję, że zajrzeliście, przeczytaliście, napisaliście kilka słów. Straasznie miło jest przeczytać, że komuś się podoba, że czeka na dalszy ciąg. Dziękuję za każde miło słowo! ;) I mam nadzieję, że kolejnymi częściami Was nie rozczaruję!

Osobiście nie spodziewałam się zbyt wiele. Wiedziałam, że na pewno wiele osób będzie zaskoczonych nie znajdując tutaj czysto Lekarzowego opowiadania. 
I tutaj powinnam też coś napisać. Kiedy zaczynałam pierwszą część, wcale nie miałam zamiaru włączać w to 'Lekarzy'. Miało być kolejne Majeczkowe. Zaczęłam inaczej, z kimś innym i dopiero troszkę później stwierdziłam a dlaczego by nie dopisać do tego Ali i Maksa? Tak więc cały pomysł musiał ulec małym zmianom, w efekcie czego sama do końca nie jestem pewna w jaki sposób dobrnę do końca i co na tym końcu będzie ;D

A na koniec jeszcze chcę Wam coś pokazać. Od dawna już w sumie bawię się PS'em, jakiś czas temu założyłam do tych zabaw bloga, a że pojawiło się coś z 'Lekarzy' tworzone ze screenów Limonki, to stwierdziłam, że i Wam pokażę, a co! http://house--of--art.blogspot.com/

Karo - jeden wybór w życiu wyszedł mi zajebiście! 
A teraz już przestaję ględzić i zapraszam do czytania! ;)


Alicja usiadła gwałtownie na łóżku wyrwana ze snu podniesionymi głosami dochodzącymi z dołu. Zegar na ścianie wskazywał kilka minut po północy. Odgarnęła z twarzy włosy i próbując się zorientować co się dzieje, podniosła się i podeszła do drzwi. Powoli zeszła na dół. W kuchni zastała ojca i Beatę.
- To jest moja sprawa! - Młodsza Jasińska wściekłym wzrokiem patrzyła na Leona.
- Beata!
- Co wy wyprawiacie?! Wiecie, która jest godzina?
- Może powiesz to swojej siostrze. - Przenosząc spojrzenie na Alę, wskazał ręką w stronę brunetki, która korzystając z pojawienia się siostry, ruszyła w stronę schodów i wbiegła na górę.
- O co wam znowu poszło? - Westchnęła, patrząc na ojca i przysiadając na rogu stołu. - Młoda teraz wróciła?
- Teraz, teraz. Z jakimś facetem!
- To chyba dobrze, że ją odprowadził? - Odezwała się niepewnie, przyglądając się uważnie mężczyźnie. W głębi duszy jednak wcale nie była tego pewna. Przez półtorej roku zdążyła dosyć dobrze poznać Kellera, głównie z plotek chodzących po całej uczelni. Wszyscy znali go jako jednego z największych podrywaczy na roku. Typowy casanova. Rodzice Maksa mieszkali za granicą, jego ojciec był uważany za jednego z najlepszych chirurgów plastycznych, prowadził własną klinikę. Młody Keller był jedynakiem, miał pieniądze i lubił się bawić. Przyzwyczajony do tego, że zawsze mógł wszystko dostać, tak samo podchodził do kontaktów z dziewczynami. Z żadną z nich nie łączyło go nic poważnego, każda była tylko kolejną zdobyczą.
- Taa, dobrze! Całowali się! Pod furtką! - Jednak wcale nie udało jej się uspokoić ojca. Chociaż martwiła się o Beatę, uśmiechnęła delikatnie rozbawiona zachowaniem Leona.
- Tato, tylko... pamiętaj, że ona jest dorosła.
- Jaka dorosła? Przecież to jeszcze dziecko! Zresztą maturę ma w tym roku, powinna się...
- Wiem. - Przerwała mu. - Ale wiesz jaka ona jest? Zawsze będzie robić na przekór. Porozmawiam z nią jutro, dobrze? A ty idź się teraz połóż i nie denerwuj się tak. - Uśmiechnęła się.
- A kto to w ogóle jest? - Zatrzymał córkę, kiedy już miała wyjść z kuchni.
- Maks Keller.
- Od tego Kellera?!
- Mhm. Syn. Dobranoc tato.


***

Siedziała przy stole w jadalni i przeglądała gazetę, szukając jakichkolwiek ciekawych ogłoszeń. Doszła do wniosku, że najpierw musi coś znaleźć. Nie miała zbyt wielkich wymagań, chciała mieć po prostu jakieś zajęcie. Liczyła, że kiedy znajdzie pracę i dopiero wtedy porozmawia z ojcem, będzie jej łatwiej go przekonać, będzie miała argument, że nie działa na ślepo, nie jest to jej widzimisię, tylko poważna decyzja.
- A od kiedy ty czytasz takie gazety? - Usłyszała za sobą głos ojca, który właśnie wszedł do pomieszczenia i po chwili usiadł naprzeciwko niej.
- Tylko przeglądam. Nic ciekawego. - Uśmiechnęła się, odkładając gazetę.

***

Zapukała do pokoju siostry i delikatnie pchnęła drzwi. Beata siedziała na podłodze, opierając się o łóżko, ze wzrokiem utkwionym w książce.
- Mogę? Pogadamy?
- Uczę się. - Przeniosła spojrzenie na Alicję.
- … - Ignorując odpowiedź, usiadła w fotelu. - Beata... Ojciec się o ciebie martwi. Ja też.
- Niepotrzebnie. Przecież świetnie daję sobie radę.
- Wiesz o czym myślę. Maks nie jest facetem dla ciebie. Nie znasz go...
- A ty może znasz, co?! - Przerwała jej gwałtowanie. - Kiedy ostatnio byłaś na jakiejś randce?! Nie masz o tym pojęcia, więc pozwól, że sama zdecyduję co jest dobre, a co nie! I nie potrzebuję drugiej matki. - Spojrzała siostrze prosto w oczy.
- … - Przez chwilę bez słowa patrzyła na Beatę. W końcu wstała i wyszła z pokoju, zamykając za sobą drzwi.

czwartek, 15 sierpnia 2013

2.

- Majka, to ty?! - Kiedy tylko weszła do domu, usłyszała głos ojca dochodzący z salonu.
- Tak. Byłam u Ali. - Zajrzała do pokoju. Chojnacki jak zwykle siedział nad laptopem i plikiem kartek A4. - Idę do siebie, dobranoc. - Uśmiechnęła się, kierując się w stronę schodów.
Weszła do swojego pokoju, a jej wzrok od razu padł na biurko, na którym pełno było jeszcze śladów minionej sesji. Podeszła do niego, biorąc do ręki kilka kartek. Westchnęła, przeglądając ich treść. Zasady reklamy, marketing, logika, PR... Nic z tego jej nie interesowało. Zawsze bardziej interesowały ją przedmioty humanistyczne, jednak przekonana przez ojca skończyła w liceum klasę z rozszerzoną matematyką, a później poszła na studia również wybrane przez Zbigniewa. Wiedziała, że ojciec ją kocha, że wszystko robi dla jej dobra, odkąd kilkanaście lat temu zostali sami. Ale chociaż mieli tylko siebie, nigdy nie potrafili się porozumieć. Maja prawie zawsze miała inne plany niż ojciec, lubiła inne rzeczy, czym innym się interesowała...
Pozbierała wszystkie rzeczy z biurka i schowała do szafki, po czym usiadła na łóżku, opierając się plecami o ścianę i podciągając kolana pod brodę. Wzrok utkwiła w ciemnym niebie za oknem i zatopiła się w myślach.
Długo tego wieczoru rozmawiała z Alicją. Wiedziała, że przyjaciółka ją zrozumie. Chociaż czuła, że nie do końca Jasińska popiera jej decyzję. Przez chwilę próbowała ją przekonać, by skończyła chociaż licencjat, bo przecież zostało jej już tylko półtorej roku, ale w końcu się poddała. Wszyscy najbliżsi wiedzieli, że główną cechą łączącą Majkę z ojcem jest upór. Kiedy sobie coś wbiła do głowy, trudno było ją od tego odwieść. Ala prawie od razu wyczuła, że Chojnacka przychodząc po radę, tak naprawdę chce się tylko utwierdzić w podjętej decyzji.
Była zdecydowana, że musi zmienić swoje życie, zacząć w końcu żyć po swojemu. Musiała tylko w końcu zebrać się w sobie i wszystko załatwić.
***

Po wyjściu przyjaciółki sięgnęła po gruby zeszyt formatu A4 zapisany drobniutkim pismem. Co prawda miała jeszcze przed sobą tydzień ferii, ale i tak zajęła się czytaniem notatek z anatomii. Odkąd zaczęła studia, przestała traktować naukę jako obowiązek. Od dawna marzyła o zostaniu lekarzem i teraz powoli mogła spełniać swoje marzenia. Wiedziała, że jeszcze długa droga przed nią, ale każdy zdany egzamin, był dla niej małym sukcesem.
Ojciec będący ordynatorem na chirurgi w jednym z warszawskich szpitali nie namawiał jej nigdy do studiów medycznych. Sam doskonale wiedział, że nie łatwo jest je ukończyć, zdać wszystkie egzaminy. Kilka razy prosił ją, by jeszcze przemyślała swoją decyzję, ale widząc, że naprawdę tego chce, wspierał ją na każdym kroku i chętnie służył pomocą.
Mając tylko jednego z rodziców, często chodziła do szpitala, będąc jeszcze dzieckiem. Znała tam prawie wszystkich i z boku obserwowała pracę Leona. Z każdą kolejną wizytą była coraz bardziej zafascynowana pracą lekarza. Powoli zaczynało kształtować się w niej poczucie, że właśnie to chce robić w życiu. Chce móc pomagać innym właśnie w ten sposób najbardziej ważny, chce móc ratować innym życie.
***

- Czeeść! - Student drugiego roku medycyny zatrzymał się za brunetką i prawie krzyknął jej do ucha, uśmiechając się do siebie.
- Maks! - Odwróciła się gwałtownie i chociaż próbowała na niego spojrzeć wściekłym wzrokiem, kąciki jej ust od razu zaczęła drgać i w końcu uniosły się ku górze. - Cześć. - Musnęła policzek przyszłego lekarza.
- Chyba cię nie przestraszyłem, co?
- Niee... - Potrząsnęła burzą loków. - Co robimy? - Spojrzała mu w oczy, przekrzywiając lekko głowę.
- Chodź... - pociągnął ją za rękę – tutaj za rokiem jest świetny klub. Na pewno ci się spodoba.
- Cześć Keller! - Już przy samym wejściu pojawił się przy nich jakiś chłopak, witając się z Maksem.
- Często tu bywasz, co? - Beata zagadnęła, zdejmując płaszcz i siadając przy stoliku.
- Wiesz, przy naszych studiach musisz odreagować. Wychodzisz z prosektorium i myślisz, żeby rzucić to wszystko w cholerę...
- Dobra! W domu wystarczająco się o tym nasłucham. - Roześmiała się.
- To co? Drink?
- Mhm. - Przytaknęła od razu.
Posyłając jej jeszcze uśmiech, odszedł w kierunku baru. Czekając na zamówienie, zauważył jak stojąca niedaleko dziewczyna uważnie mu się przygląda. W końcu odwrócił się w tamtą stronę.
- Cześć Maks! - Blondynka podeszła do niego i musnęła jego policzek. - Co tu robisz? Z nią...
- Zuza! - Odwzajemnił gest. - To Beata. Młodsza siostra znajomej z roku, rozumiesz...
- Jasne... Ale... mogę liczyć, że ze mną zatańczysz, co? - Spojrzała mu prosto w oczy, przywołując na twarz uśmiech, któremu nigdy nie potrafił odmówisz.
- Przecież wiesz, że z tobą zawsze. - Zabrał z baru drinki i powoli wrócił do stolika, gdzie czekała na niego Jasińska. - Proszę. - Postawił przed nią kieliszek z kolorowym napojem. - To mów, co po maturze?
- To, co wy. - Odpowiedziała bez wahania, biorąc łyka.
- … - Uniósł wyżej brwi. - Jesteś tego pewna?
- Jestem. Chooodź! - Poderwała się z miejsca i łapiąc go za rękę, pociągnęła w stronę parkietu.
Beata z dwójki sióstr Jasińskich była zdecydowanie tą mniej poważną i rozsądną. Jako młodsza od zawsze była rozpieszczana, przyzwyczajona do wygody. Uwielbiała się bawić i często kłóciła się z Alicją, nie rozumiejąc jej poważnego podejścia do życia. Ale tak naprawdę w głębi serca starsza siostra od zawsze była dla niej wzorem, chociaż nigdy nie dała tego po sobie poznać.
Gdy pewnego dnia na początku trzeciej klasy oznajmiała ojcu i siostrze, że w przyszłym roku chce próbować dostać się na akademie medyczną, oboje nie mogli w to uwierzyć. Próbowali jej to wybić z głowy, nie wierząc, że to naprawdę jest miejsce dla niej i czy w ogóle wytrzyma na tych studiach. Tymczasem minęło już pół roku, a ona nadal obstawała przy swoim. Leon w końcu przestał z nią rozmawiać na ten temat. Gdzieś w głębi serca poczuł dumę. Kochał swoją pracę i chociaż najchętniej oszczędziłby córkom nerwów z nią związanych, to jednak cieszył, że oboje podjęły tą samą decyzję.
- Dziękuję. - Próbując, przestać się śmiać, zatrzymała się pod domem i spojrzała chłopakowi w oczy.
- Nie ma za co. - Uśmiechnął się, patrząc w jej czekoladowe tęczówki. Po chwili nagle pochylił się w jej stronę i musnął jej wargi. Bez wahania odwzajemniła pocałunek, ujmując jego twarz w dłonie.

poniedziałek, 12 sierpnia 2013

1.


No tak, zwariowałam. Odbiło mi na starość (w końcu już niedługo dwójka z przodu), ale cóż...
Wczoraj wieczorem, a właściwie w nocy naszła mnie ochota na nową Majeczkę, dzisiaj przypomniałam sobie dawny pomysł, a do tego jak już zaczęłam pisać, wróciła dzisiejsza sugestia Siostry... I wyszło - pomieszanie z poplątaniem.
No to masz Karolcia! :*
Dziwna ta pierwsza część i mdła, ale jest. (I nie wiem jak będzie dalej, bo tylko mam blady zarys, hahahaha!)





- Majka, zwariowałaś? O czym ty mówisz? - Ala spojrzała na Chojnacką zaskoczona tym, co właśnie usłyszała.
Ala i Maja przyjaźniły się prawie od momentu, w którym Chojnaccy przeprowadzili się z Katowic do Warszawy. Mieszkały tuż obok siebie, a ojciec Majki od początku bardzo popierał tą przyjaźń ze względu na dobrą rodzinę z jakiej pochodziła dziewczyna. Jej ojciec był znanym i szanowanym w całej Warszawie chirurgiem. Zbigniew miał nadzieję, że znajomość z Jasińską i jej młodszą siostrą Beatą pomoże się odnaleźć jego córce w stolicy.
Dziewczyny szybko się z sobą zżyły, spędzały razem mnóstwo czasu. Maja i Ala, były dokładnie w tym samym wieku, a dodatkowo zbliżyło je to, że wszystkie przez większość życia wychowywały się bez matki. W zeszłym roku Chojnacka i starsza Jasińska rozpoczęły studia. Maja na zarządzaniu i marketingu, a Ala na medycynie.
- Nie wiem po co się na to zgadzałam. - Wstała z łóżka przyjaciółki i podeszła do okna. - Te całe studia to był pomysł ojca, a ja dałam sobie po prostu wmówić, że tak będzie najlepiej.
- Maja, ale... chcesz to wszystko teraz rzucić?! Jesteśmy w połowie drugiego roku!
- Wiem! Ale... to nie jest moja bajka. Z każdymi kolejnymi zajęciami jestem tego pewna coraz bardziej. Duszę się tam.
- A wiesz, że ten kierunek jest naprawdę dobry? - Jasińska spojrzała na nią uważnie, biorąc do ręki kubek herbaty.
- I co z tego? Nie chcę się szarpać całe życie, siedzieć w jakiejś firmie nad papierami...
- To co chcesz robić?
- Nie wiem? Ale w końcu zrobić coś sama, wybrać to, co naprawdę chcę i na czym mi zależy.
- Majka... tata chce dla ciebie po prostu dobrze. Jak to skończysz bez problemu znajdziesz pracę i to dobrą pracę. Nie będziesz się musiała o nic martwić...
- Ala... - Usiadła z powrotem na łóżku naprzeciwko szatynki. - Ty kochasz tą swoją medycynę, prawda?
- No tak...
- Robisz to, co zawsze chciałaś, o czym marzyłaś. Widzę z jaką radością latasz na tą swoją akademię. Po prostu jesteś szczęśliwa. Ja też tak chce. A dobre chęci ojca to inny temat.
- … - Westchnęła nie wiedząc co odpowiedzieć. - Okej. Rozumiem, że kierunek to pomyłka, ale nie szkoda ci? Tyle siły już w to włożyłaś... Chcesz tak po prostu przekreślić ten cały czas?
- Im szybciej to zrobię tym lepiej.
- I co? Co będziesz robić? Co powiesz ojcu?
- Znajdę pracę. - Odpowiedziała bez wahania pewnym głosem. - Znajdę pracę i może do października dowiem się co chcę robić tak naprawdę. A ojciec... będzie musiał to zaakceptować. - Wzruszyła ramionami. - Aluś... - Po chwili spojrzała dziewczynie w oczy. - Ktoś musi mnie poprzeć.
- Nie... - Pokręciła głową. - Mam przekonać twojego ojca?
- On cię naprawdę lubi. I twojego tatę. I wiesz ile razy stawiał mi ciebie za wzór? Wiem, że z nim się trudno rozmawia i że ma dziwne poglądy, ale ty sobie poradzisz. Bo kto jak nie ty. Proszę...
- … - Nie zdążyła nic odpowiedzieć, kiedy rozległo się głośne pukanie do jej drzwi, które od razu gwałtownie się otworzyły i do pokoju wpadła jej dwa lata młodsza siostra.
- O, cześć! - Musnęła policzek Majki. - Alicja, musisz mi pomóc! Ostatnio kupiłaś tą fioletową apaszkę. Pożycz! Będzie idealna do tej sukienki! Proszę! Mogę? - Nie czekała już na odpowiedź, tylko sięgnęła po apaszkę przewieszoną przez oparcie krzesła.
- Gdzie idziesz?
- Nie ważne. - Uśmiechnęła się, odwracając do wyjścia.
- Beata! Wiesz jak trudno jest!... - Jasińska zawołała za siostrą.
- Wiem! Nie musisz się martwić. Nie zawiodę ani ciebie, ani ojca. Akademia przyjmie mnie z otwartymi ramionami. A teraz... a teraz umówiłam się. Z tym chłopakiem z twojego roku, którego ostatnio mi przedstawiłaś. - Uśmiechnęła się tajemniczo, wychodząc z pokoju.