I jest o to kolejna część. Mam wrażenie, że trochę o niczym, ale tak trzeba ;D
Już pierwszego dnia
zostało rzucona na głęboką wodę. Był piątek, więc jak zwykle
w klubie pojawiło się wieczorem całe mnóstwo osób. Wszyscy mieli
ręce pełne roboty, a Maja razem z Zuzą, drugą kelnerkę,
nieustannie krążyła po sali.
Jeszcze zanim nazbierało się klientów, Paweł pokazał jej co i jak, wytłumaczył najpotrzebniejsze rzeczy i przez cały wieczór starała sobie dawać radę sama i nie zawracać głowy innym, którzy i tak mieli wystarczająco dużo zajęć.
Kiedy w końcu o wpół do 2 zamykali 'Oazę', była wykończona. Jednak pomimo zmęczenia, naprawdę była zadowolona. W końcu zaczynała swoje własne życie, na własnych warunkach. Powoli stawała się samodzielna. Wychodząc z klubu, przystanęła przy barierkach, szukając w torebce telefonu. Kiedy w końcu go wyjęła, delikatny uśmiech zniknął z jej twarzy. Westchnęła odczytując informację o nieodebranych połączeniach – 11 od ojca, 2 od Alicji. Już sobie mogła wyobrazić kolejną kłótnię. Miała tylko nadzieję, że kiedy wróci do domu, nie będzie na nią czekał.
- Zmęczona? - Z zamyślenia nagle wyrwał ją głos Zduńskiego, który właśnie zamykał lokal.
- Mhm... - Przytaknęła, przywołując na twarz blady uśmiech. - Ale to nic... Naprawdę cieszę się, że mam tą pracę. Mam nadzieję, że nie było źle...
- Jak na kogoś bez żadnego doświadczenia, świetnie sobie poradziłaś. - Uśmiechnął się, chowając klucze do kieszeni.
- … - Odwzajemniła gest. - Czyli... do zobaczenia w poniedziałek?
- Mhm. - Potwierdził.
- Dobra, to ja uciekam. Cześć.
- Ale czekaj! Ty chcesz teraz wracać sama? - Zatrzymał ją, gdy chciała już odejść.
- Dam sobie radę...
- Proszę cię, nie żartuj. Jest środek nocy. Chodź, podwiozę cię. - Zaoferował się od razu, wskazując swój samochód.
- Ale, nie, naprawdę...
- Chodź, chodź. Żaden problem. - Uśmiechnął się, kładąc dłoń na jej plecach i prowadząc ją do samochodu.
- Załatwiłaś wszystko na uczelni? - Spojrzał na nią kątem oka, przerywając ciszę.
- Taak... - Przytaknęła. - Też uważasz, że zrobiłam błąd?
- Dlaczego? Nie wiem dlaczego zrezygnowałaś, ale jeżeli jesteś pewna...
- Jestem... Tutaj... - Wskazała dom.
- Tu? - Uniósł brwi, zatrzymując się. - Dlaczego ktoś mieszkający w takim domu, chce pracować w pubie?
- … - Westchnęła, odwracając wzrok.
- Dobra, nie moja sprawa. Widocznie masz powody. Przepraszam.
- Dziękuję, dobranoc. - Posłała mu uśmiech i zabierając torebkę, wysiadła z samochodu, wolnym krokiem kierując się w stronę budynku.
Tak jak miała nadzieję, wszędzie były zgaszone światła i panowała cisza. Najciszej jak mogła weszła do środka i od razu skierowała swoje kroki do pokoju na górze. Dopiero teraz poczuła jaka naprawdę jest zmęczona.
Jeszcze zanim nazbierało się klientów, Paweł pokazał jej co i jak, wytłumaczył najpotrzebniejsze rzeczy i przez cały wieczór starała sobie dawać radę sama i nie zawracać głowy innym, którzy i tak mieli wystarczająco dużo zajęć.
Kiedy w końcu o wpół do 2 zamykali 'Oazę', była wykończona. Jednak pomimo zmęczenia, naprawdę była zadowolona. W końcu zaczynała swoje własne życie, na własnych warunkach. Powoli stawała się samodzielna. Wychodząc z klubu, przystanęła przy barierkach, szukając w torebce telefonu. Kiedy w końcu go wyjęła, delikatny uśmiech zniknął z jej twarzy. Westchnęła odczytując informację o nieodebranych połączeniach – 11 od ojca, 2 od Alicji. Już sobie mogła wyobrazić kolejną kłótnię. Miała tylko nadzieję, że kiedy wróci do domu, nie będzie na nią czekał.
- Zmęczona? - Z zamyślenia nagle wyrwał ją głos Zduńskiego, który właśnie zamykał lokal.
- Mhm... - Przytaknęła, przywołując na twarz blady uśmiech. - Ale to nic... Naprawdę cieszę się, że mam tą pracę. Mam nadzieję, że nie było źle...
- Jak na kogoś bez żadnego doświadczenia, świetnie sobie poradziłaś. - Uśmiechnął się, chowając klucze do kieszeni.
- … - Odwzajemniła gest. - Czyli... do zobaczenia w poniedziałek?
- Mhm. - Potwierdził.
- Dobra, to ja uciekam. Cześć.
- Ale czekaj! Ty chcesz teraz wracać sama? - Zatrzymał ją, gdy chciała już odejść.
- Dam sobie radę...
- Proszę cię, nie żartuj. Jest środek nocy. Chodź, podwiozę cię. - Zaoferował się od razu, wskazując swój samochód.
- Ale, nie, naprawdę...
- Chodź, chodź. Żaden problem. - Uśmiechnął się, kładąc dłoń na jej plecach i prowadząc ją do samochodu.
- Załatwiłaś wszystko na uczelni? - Spojrzał na nią kątem oka, przerywając ciszę.
- Taak... - Przytaknęła. - Też uważasz, że zrobiłam błąd?
- Dlaczego? Nie wiem dlaczego zrezygnowałaś, ale jeżeli jesteś pewna...
- Jestem... Tutaj... - Wskazała dom.
- Tu? - Uniósł brwi, zatrzymując się. - Dlaczego ktoś mieszkający w takim domu, chce pracować w pubie?
- … - Westchnęła, odwracając wzrok.
- Dobra, nie moja sprawa. Widocznie masz powody. Przepraszam.
- Dziękuję, dobranoc. - Posłała mu uśmiech i zabierając torebkę, wysiadła z samochodu, wolnym krokiem kierując się w stronę budynku.
Tak jak miała nadzieję, wszędzie były zgaszone światła i panowała cisza. Najciszej jak mogła weszła do środka i od razu skierowała swoje kroki do pokoju na górze. Dopiero teraz poczuła jaka naprawdę jest zmęczona.
***
Poniedziałek.
Po tygodniu błogiego lenistwa powrót do nauki i ponowne wstawanie bladym świtem, dla każdego studenta, który dopiero co zdołał zebrać siły po sesji, było jak tortura. Jednak na twarzy Alicji, gdy wchodziła do budynku uczelni, malował się delikatny uśmiech.
- Cześć. - Podeszła do koleżanek stojących pod aulą wykładową i wymieniających się wrażeniami z wyjazdów.
Kilka
minut później wszyscy znaleźli się w obszernej sali i zajęli
miejsca. Jasińska od razy wyjęła długopis i kartki. Przez cały
wykład z uwagą słuchała słów wykładowcy, skrupulatnie notując,
podczas gdy jej koleżanki z zaangażowaniem o czymś plotkowały.
Dopiero gdy półtorej godziny później wyszły z wykładu i wolnym
krokiem kierowały się w stronę sali, gdzie miały odbyć się
ćwiczenia z biologi, usłyszała o czym rozmawiały dziewczyny.
- A słyszałaś o tej nowej dziewczynie Kellera?
- Podobno strasznie młoda.
- Ile im dajecie? Pewnie za tydzień będzie następna.
- Czym w ogóle ona mogła go zainteresować?
Kiedy tylko padło nazwisko Maksa, od razu zaczęła uważnie wsłuchiwać się w rozmowę koleżanek. Doskonale zdawała sobie sprawę, że rozmawiają właśnie o Beacie. Swoje własne obawy usłyszała teraz z ust kogoś innego. Co będzie jeżeli Młoda traktuje go poważnie? A on tylko chce się zabawić? Tylko... przecież ona nie mogła nic zrobić.
- A słyszałaś o tej nowej dziewczynie Kellera?
- Podobno strasznie młoda.
- Ile im dajecie? Pewnie za tydzień będzie następna.
- Czym w ogóle ona mogła go zainteresować?
Kiedy tylko padło nazwisko Maksa, od razu zaczęła uważnie wsłuchiwać się w rozmowę koleżanek. Doskonale zdawała sobie sprawę, że rozmawiają właśnie o Beacie. Swoje własne obawy usłyszała teraz z ust kogoś innego. Co będzie jeżeli Młoda traktuje go poważnie? A on tylko chce się zabawić? Tylko... przecież ona nie mogła nic zrobić.
***
Kilka minut po 10 Chojnacka dotarła do klubu. Za godzinę otwierali, trzeba było wszystko przygotować, posprzątać...
- Dzień dobry. - Uśmiechnęła nieśmiało, zauważając za barem Zawadzkiego, właściciela lokalu.
- Dzień dobry, dzień dobry.
- O, Majka! Chodź... - Z magazynu wyłoniła się Zuza. - Właśnie też przyszłam i od razu mnie tu wpakowali. Trzeba tu ogarnąć i powyrzucać te stare kartony, bo Paweł zaraz przywiezie towar.
- Już się przebieram i ci pomagam. - Uśmiechnęła się.
Na początku bała się, jak dogada się z ludźmi pracującymi już w 'Oazie'. Zaskoczyło ją, że od razu złapała tak dobry kontakt z drugą kelnerką, a i nie mogłam narzekać na relacje z Pawłem, który chociaż był menager, pracował tak samo jak wszyscy.
We dwójkę szybko poradziły sobie na zapleczu i mogły zająć się przygotowaniem sali na przyjęcie nowych gości.
***
Jak zwykle w poniedziałek gości nie było wiele. Zuza krzątała się po sali, a Majka stała za barem, wycierając wysokie szklanki. Zupełnie pogrążyła się w myślach. Od piątku nie rozmawiała z ojcem, chociaż cały weekend oboje spędzili w domu. Miała wrażenie, że ojciec jej unika. Tylko dlaczego? Dlatego, że zrobiła po swojemu?
- W porządku? - Z zamyślenia wyrwał ją głos Pawła, który pojawił się obok. - Od 5 minut wycierasz tę szklankę. - Uśmiechnął się.
- W porządku. - Przytaknęła od razu, sięgając po kolejną. - Zamyśliłam, się przepraszam.
- Twoja koleżanka? - Skinął w kierunku wchodzącej właśnie do klubu Jasińskiej.
- Taak... - Przytaknęła zaskoczona. - Co tu robisz? - Zwróciła się do dziewczyny, kiedy usiadła przed nią na wysokim krześle.
- Cześć, musiałam przyjść.
- Tylko... ja nie mogę...
- Spokojnie. Dobry barman wysłuchuje gości. - Uśmiechnął się i odszedł kawałek w kierunku chłopaka, który właśnie podszedł do baru.
- Co się stało? - Maja spojrzała na przyjaciółkę, - Stawiając przed nią szklankę soku.
- Beata... - Westchnęła. - Cała uczelnia już o nich mówi i zakłada się, kiedy Maks ją wymieni na nowszy model.
- Ale... co ty możesz zrobić?
- Nic. Tylko...
- To jest twoja młodsza siostrzyczka, wiem. - Uśmiechnęła się. - Która obrazi się, kiedy tylko zaczniesz jej doradzać.
- Czyli mogę tylko stać i patrzeć...
- I w razie czego wspierać. Poczekaj moment... - Wyszła zza baru, podchodząc do jednego ze stolików.
- A co u ciebie? - Alicja spojrzała na brunetkę, kiedy znowu pojawiła się przed nią.
- Ojciec się do mnie nie odzywa. - Wzruszyła ramionami.
- Ciągle w ogóle?
- Mhm. To jest bez sensu. - Pokręciła głową. - Co? - Spojrzała zaskoczona na dziewczynę, kiedy tamta zaczęła się śmiać.
- Nic, tylko... wiesz co Beata by ci powiedziała? O nim. - Kątem oka spojrzała na Pawła.
- Proszę cię! - Spojrzała na nią poważnie.
- Nie powiesz chyba, że nie jest przystojny, co?